A dziś będziecie mieli czelność zapoznać się z pierwszą częścią przedstawień botanicznych, które według mnie przezwyciężyły próbę czasu i nadal zachwycają pięknem i kunsztem artystycznym.
Cały cykl 3-4 artykułów jest pokłosiem tzw. złotej ery sztuki botanicznej (ok. 1750-1850), która to ożywiła się wraz z rozwojem nauk. Wtedy to na przełomie wieków botanika i zoologia zostały wpisane ściśle w kanon nauk. To z kolei przyspieszyło klasyfikację wszystkiego co znane i wybuch malarstwa naukowego. Ryciny botaniczne nie tylko zyskiwały poklask wśród półświatka naukowego za wierne odwzorowania kwiatów i owoców, ale także u arystokracji, a w szczególności wśród kobiet. Te zakochując się w pięknych przedstawieniach botanicznych same też często stawały się artystkami w tej dziedzinie. Zalecam zapoznanie się z sylwetką Marii Sibylli Merian, która de facto została pionierem w entomologii (dziedzina zajmująca się badaniem owadów). Tak, to znane Wam już nazwisko – Maria była córką tego Meriana, o którym pisałem w artykule dotyczącym Torunia.
W pierwszej części zaznajomimy się z sylwetką, a przede wszystkim ze sztuką, Pierra-Antoine Poiteau (1766-1854) i jego dziełem l’Histoire Naturelle des Orangers z 1818 roku. Jednak nie uprzedzajmy faktów.
Autor pochodził z biednej rodziny, jednak gdy został zatrudniony do pracy w ogrodach Jardins des Plantes w Paryżu jego życie się odmieniło. Główny ogrodnik dostrzegł potencjał w młodym Poiteau i mianował go „gardinerem” w szkole botanicznej przy Muzeum Historii Naturalnej w Paryżu. Tam udało mi się uzupełnić braki w edukacji. Uczęszczał na wszystkie możliwe wykłady chłonąc wiedzę i wtedy też zaczął częściej chwytać za ołówek niż konewkę. Szybka nauka i poznawanie nowych umiejętności przez zdolnego botanika kolejny raz zostały docenione. Dostał propozycję założenia szkółki botanicznej, jednak zawierucha wojenna wokół rewolucji francuskiej mu w tym przeszkodziła. Wojna i niepokój rodzą też możliwości. Dlatego też w 1796 roku Poiteau wyrusza wraz z wyprawą ekspedycyjną do ogarniętej wojną kolonii francuskiej na Santo Domingo.
Na Santo Domingo opisał 1200 gatunków, zebrał zielnik z kilkoma tysiącami roślin oraz ogromne ilości nasion i sporządził setki rysunków owoców. Wrócił do Francji by zebrać więcej funduszy na wyprawę powrotną. Jednak Haiti w 1806 roku wyemancypowało się spod kurateli Francji co przekreśliło jego plany badawcze. Po upadku rewolucji został mianowany królewskim botanikiem i zarządcą szkółki w Wersalu. Wtedy też skupia się na rysunku i ich publikacji. Wraz ze swoim wieloletnim przyjacielem z Haiti – Turpinem, wydają takie dzieła jak: Flora Parisiensis, Traité des Arbres Fruitiers, Pomologie Française czy wspomiane l’Histoire Naturelle des Orangers. W 1818 roku udaje mu się wyruszyć do Gujany Francuskiej, gdzie doglądał ziem królewskich, a to zaowocowało kolejnymi zbiorami. Pod koniec życia został profesorem w Narodowym Instytucie Rolniczym, przy którym skupił się na szerzeniu wiedzy. Wydał tam swoje dwa tomy kursu rolniczego. Zmarł w Paryżu, a jego imieniem nazwano jak dotąd 18 gatunków roślin.
Chyba wszyscy je lubimy. Są kwaśne i słodkie zarazem i wabią nas ciekawym, egzotycznym kolorem, a chyba nie muszę pisać od jakiego owocu pochodzi nazwa koloru pomarańczowego. Ludzie w XIX wieku, tak jak i dziś, też się nimi zachwycali. Dzieło, o którym już wspomniałem l’Histoire Naturelle des Oranges zostało napisane na cześć Karoliny Burbon-Sycylijskiej, księżnej de Berry. Księżna odgrywała dużą rolę w restauracji dynastii Burbonów, stąd też mała pomoc Poiteau w tym procesie. Pracę pomógł napisać francuski farmaceuta Joseph Antoine Risso. Panowie na kartach książek, bo wydano dwa tomy tego dzieła, zawarli opisy 169 gatunków i odmian drzew pomarańczowych oraz innych cytrusów. Na ręcznie kolorowanych miedziorytach przedstawiono anatomię owoców ich odmiany oraz przekroje, rozwój aż po rozkwit kwiatów pomarańczy, przekwitanie owoców, anomalie oraz liście. Sporządzono dokładny opis uprawy drzewek pomarańczy w zależności od warunków – czy to w szklarniach czy też na zewnątrz.
Zawarto także choroby owoców oraz jak im przeciwdziałać i chronić je przed szkodnikami. Ale przede wszystkim jak je przyrządzać i spożywać. W XIX wieku dostrzeżono ogromną wartość artystyczną oraz merytoryczną tego działa. Samo malarstwo Poiteau odcisnęło znaczne piętno na artystach botanicznych i do dziś uznaje się jego kunszt oraz czerpie inspiracje. Można w rycinach dostrzec każdy rodzaj skórki cytrusa czy też barwną, a jakże, paletę kolorów od wschodzącego słońca, aż po korozję naszych 20-letnich aut. Każdy listek czy kwiatek zawarty na przedstawieniach tej pracy to osobne małe dzieło sztuki. Dlatego też już wtedy posiadanie tego dzieła stanowiło o znacznej pozycji.
A jak to wygląda dziś, ponad 200 lat od publikacji? Dzieło l’Histoire Naturelle des Oranges cieszy się niegasnącą popularnością w internecie i jest mnóstwo wycinków z tej pracy na różnych portalach graficznych. Obecnie nawet reprinty poszczególnych przedstawień zaczynają się od 75-100 złotych w wzwyż. A oryginalne ryciny owoców? W Polsce Poiteau nie jest zbyt popularny, jednak odnalazłem jedną aukcję za niespełna 900 złotych za grafikę. Na Zachodzie mamy jednak ceny „zachodnie”. Zaczynają się one od 500$ aż do 1000$*(wymiennie z euro). Natomiast by zakupić całą kolekcję dwóch tomów w 2002 roku pewien szczęśliwiec musiał zapłacić 17 925 funtów szterlingów.
Piękne ryciny owoców przedstawiające różnorodność pomarańczy, cytryn, limonki i grejpfruta zostały wydane na kartach 26x35cm. Ja je natomiast drukuję w dwóch wymiarach: 30x40cm oraz 40x50cm. Jeżeli uważasz, że ten lub inny cytrus ubarwi Twoją kuchnię lub salon, to zapraszam do kontaktu.
Ceny oryginałów:
https://www.christies.com/en/lot/lot-3934735
https://aradergalleries.com/collections/antoine-j-risso-1777-1845-pierre-antoine-poiteau-1766-1854
https://www.philaprintshop.com/poiteau.html
https://www.atticus.pl/?pag=poz&id=68302
https://www.connaissance-memoires.fr/titre_fiche.php?id_titre=25
Copyright © 2024 Pracownia Grafiki Historycznej Jakub Jan Stołpiec. Wszelkie prawa zastrzeżone.